Teresa Benedykta od Krzyża – moja siostra i święta przyjaciółka

Wstępując do Karmelu w Oświęcimiu wiedziałam, że w niedaleko położonym obozie KL Auschwitz-Birkenau zginęła nasza współsiostra św. Teresa Benedykta od Krzyża – Edyta Stein – karmelitanka bosa. Ze zdjęć spoglądała na mnie poważna, inteligentna doktor filozofii, która nie zachęcała do głębszego poznania, a jej dzieła wydawały mi się zbyt trudne. Jak bardzo pozory mylą i jak łatwo można źle ocenić drugiego człowieka… także świętego.

W pierwszym momencie, kiedy myślę o jej życiu (mieszkając tutaj w Oświęcimiu), nasuwa mi się jej śmierć męczeńska. Ale jest to ostatni etap jej drogi poszukiwania Boga, ciągłej przemiany i nawrócenia, jej ostatnie FIAT. Przez długi czas jako osoba niewierząca w wewnętrznych ciemnościach i cierpieniu szukała prawdy i dała się odnaleźć Jezusowi. Boga odkrywała w codzienności, w spotkaniu z drugim człowiekiem, w przeczytanej książce. Jednym z najważniejszych momentów jej życia było spotkanie z wdową po Adolfie Reinachu. Edyta bała się tej rozmowy, a później wspomina:

„Było to moje pierwsze spotkanie z krzyżem i Bożą mocą, jakiej udziela on tym, którzy go niosą. Ujrzałam pierwszy raz Kościół w jego zwycięstwie nad ościeniem śmierci. W tym momencie załamała się moja niewiara i ukazał się Chrystus w tajemnicy krzyża.”

W swoich poszukiwaniach była bardzo prawdziwa, we wspomnieniach, listach pisze o swoich zmaganiach, słabościach, ale też o tym, jak Bóg działa w jej życiu. Co dodawało jej siły w codzienności, która staje się coraz trudniejsza w czasach Trzeciej Rzeszy? To codzienna Eucharystia, adoracja, modlitwa. Jej wewnętrzna przemiana jest coraz wyraźniejsza. Pisze o sobie: „Trwałam więc w naiwnym złudzeniu, że wszystko jest we mnie w porządku, co zdarza się często ludziom niewierzącym, wyznającym zasady idealizmu etycznego. Jeśli ktoś zachwyca się tym, co dobre, wierzy, że sam jest dobry. Uważałam, że mam prawo potępiać bezlitośnie wszystko, co wydawało się negatywne, a więc słabości, pomyłki i błędy innych, czasem nawet w sposób drwiący i ironiczny.” Jak ją przemieniła relacja z Jezusem? W jednym z listów pisze: „To, że zauważasz ludzkie słabości, nie musi Cię czynić krytyczną. Fałszywy idealizm nie ma żadnej wartości. Lecz nie ufaj za dużo swemu ostremu spojrzeniu. Wnętrze człowieka widzi przecież tylko Bóg. On widzi zło, ale widzi również najmniejsze ziarnko złota, które nam często umyka, a zawsze przecież gdzieś jest. Uwierz w to ziarnko w każdym człowieku i na nie skieruj swój wzrok.”

Dla mnie osobiście ta wewnętrzna przemiana pokazuje, jak życie sakramentalne, codzienna modlitwa – rozmowa z Bogiem –przemieniła jej serce, które jest pełne miłości do Boga i drugiego człowieka. To ostatnie możemy zobaczyć szczególnie w jej listach pełnych troski o bliskich, przyjaciół, znajomych, z którymi dzieli się radościami i troskami, ale też pyta o ich życie. Miłość do Boga i bliźniego ostatecznie wypełnia się w jej śmierci męczeńskiej.

W jednym z tekstów do sióstr pisze:

„Patrz na Ukrzyżowanego (…). Złączona z Nim stajesz się wszechobecna, jak On sam. Nie jedynie tutaj, czy tam, możesz służyć potrzebującym jak lekarz lub pielęgniarka albo kapłan. Mocą krzyża możesz być obecna na wszystkich frontach świata, we wszystkich miejscach bólu dokądkolwiek poniesie cię twoja współczująca miłość, ta miłość, którą czerpiesz z Boskiego Serca, tryska wszędzie Jego najdroższą krwią, aby nieść ulgę, ratować i zbawiać.”

Teresa Benedykta od Krzyża – moja siostra i święta przyjaciółka – uczy mnie i zaprasza do ciągłego poszukiwania Boga w moim codziennym życiu, pokazuje mi, że warto o miłość walczyć. Teresa Benedykta – kobieta, która ciągle zaskakuje, a im bardziej się ją poznaje, staje się bliższa. Ta, która wydawała mi się tak daleka, coraz bardziej mnie zachwyca i jest dla mnie znakiem Boga w dzisiejszym świecie.

karmelitanka bosa